Pierwszy dzień prawdziwego wypoczynku podczas tych wakacji. Na śniadanie schodzimy dopiero po dziewiątej. W końcu wyspani. Śniadanie mile zaskakuje. Bardzo duży wybór jedzenia. Dwa bufety - europejski i miejscowy. Szans nawet nie ma, żeby wszystkiego spróbować.
Po śniadanku oczywiście plażowanie. Dzień Lenia :)
Na wodzie dwie platformy, na których można sobie poleżeć. A te dwuosobowe kajaki to powinni opatentować
Sprzęt pływający dostępny bezpłatnie. Po prostu należy odwiązać sobie interesujący Cię "pojazd" od bojki i pływać do woli
Plaża przy hotelu dość wąska. Leżaków dość dużo. Rosjanie mają w zwyczaju przychodzić rano, rzucać ręcznik na leżak i nie pojawiać się później przez cały dzień. Bez sensu trochę, bo mimo że na plażę codziennie przychodziliśmy o różnych godzinach zawsze udało się nam znaleźć jakieś wolne leżaki w ilości cztery pod rząd :)
Zejście do wody po betonowych schodkach. Początkowo trochę się nam to nie podoba, ale bardzo szybko przestaje przeszkadzać. Wakacje są, nie ma co narzekać :)
Wariacje na temat kapelusza ;)
Jeszcze a propos Rosjan. W całym Wietnamie nie widzieliśmy ich chyba nigdzie. Tu na wyspie to dominująca nacja. Ale tak to już chyba z nimi jest, że raczej leżą niż zwiedzają...
Ratownik. Nie wiem po co mu ta maseczka w takim miejscu ale niech mu będzie...
Pozowanko Koleżanek :)
Plaża od strony morza
A co! Panisko nawet w wodzie powinno być w kapeluszu! ;)
Na plaży można skorzystać z masaży. Ceny - podobnie jak jedzenia - z kosmosu. Z tego co pamiętam coś około 30 dolarów. Może się mylę. W Kambodży za godzinny masaż płaci się 5-6 dolarów.
plaża przy sąsiednim hotelu
I tak upłynął dzień. Przerwany tylko posiłkiem. Nie, nie w hotelowej restauracji. Tym razem zupka wietnamska (noodle) w pokoju.
Zachód słońca podziwiamy tym razem na plażowych leżaczkach. Pięknie jest. Chociaż najładniejszy zachód słońca będzie jutro. Więc dziś tylko kilka zdjęć dla zasady...
Później krótki odpoczynek w pokoju i spacer na nocny market do naszej ulubionej "jadłodajni", gdzie m. in. - poza sajgonkami oczywiście - wypijam wietnamską kawkę.
Później powrót do hotelu, po drodze zakup piwka, leżakowanie na plaży i spać...
Chciałoby się powiedzieć: "dzień jak co dzień"...
Do jutra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz