9. 22-11-2011, Hoi An - Da Nang - Sajgon - Phu Quoc

Spaliśmy krótko. O 6:05 mieliśmy planowany wylot z Da Nang do Sajgonu. Wstaliśmy więc jakoś koło 2-giej w nocy, szybkie pożegnanie z bardzo sympatyczną recepcjonistką, która wystąpiła w gustownej piżamce ;)
Zapakowaliśmy w zamówioną dzień wcześniej taksówkę i ruszyliśmy do Da Nang.
Odległość ok. 30km, koszt taksówki 25 USD. Może można było taniej, ale by mieć pewność że taxi przyjedzie - zamówiliśmy ją za pośrednictwem hotelu.
Jako że była jeszcze noc na lotnisko dojechaliśmy bardzo szybko. Lało cały czas. Jakaś moc czuwała nad nami, bo największe deszcze jakie nas spotkały podczas całej podróży zdarzały się podczas przemieszczania się. Nigdy podczas zwiedzania...
No ale wracam do Da Nang. Na lotnisku byliśmy oczywiście za wcześnie. Mieliśmy więc czas by zjeść suchy prowiant, jaki zabraliśmy z hotelu.
Samolot wyleciał o czasie i już o 7.15 byliśmy w Sajgonie.

Wylot z Sajgonu o 10.10 więc mieliśmy trochę czasu by pospacerować po lotnisku. Zarówno po terminalu krajowym jak i międzynarodowym. Jakaś kawka, bułka (uwaga - na lotnisku strasznie drogo) i już byliśmy w samolocie lecącym na Phu Quoc.



 Na wyspie Phu Quoc wylądowaliśmy o 11.10. Chyba pierwszy raz leciałem takim samolotem. Zupełnie inne wrażenie niż lot dużymi samolotami. Jakoś tak, jak w autobusie miejskim ;)

Przeloty wewnętrzne rezerwowaliśmy jeszcze z Polski na stronie wietnamskich linii lotniczych.
Koszt wszystkich przelotów w Wietnamie - czyli ten łączony z Da Nang Na Phu Quoc i z Phu Quoc do Sajgonu (powrót) wyniósł nas na osobę jakieś 440PLN. Taniej można tanimi liniami wietnamskimi ale naczytaliśmy się, że linie nie są pewne więc nie ryzykowaliśmy.

Na lotnisku czekał na nas Pan z naszego hotelu. Dzień wcześniej napisałem maila do hotelu z prośbą o odebranie nas z lotniska. Miła niespodzianka, bo transport jest darmowy.

Jako że lotnisko znajduje się bardzo blisko miasteczka, w którym jest nasz hotel bardzo szybko jesteśmy w Duong Dong Town i w hotelu Saigon Phu Quoc.
Jest to najdroższy hotel na naszej trasie. Ale planując podróż ja się uparłem, że te kilka dni musimy spędzić gdzieś na plaży w ładnym miejscu i w dobrych warunkach. W końcu należy odpocząć, co nie? ;)
Cena pokoju w tym hotelu to 109 USD za pokój dwuosobowy za dobę. Ze śniadaniem. Wypasionym śniadaniem. Będziemy tu 5 dni (4 noce) więc wyspa to dość znaczący kawałem kosztów naszego wyjazdu.

Niestety musimy poczekać na pokoje więc mamy czas by zrobić wstępne rozeznanie terenu.
Nie wydaje się Wam, że coś na tym zdjęciu nie pasuje? ;)
Chociaż patrząc na tegoroczną zimę w Polsce widoki mamy prawie takie same.. Choinki na plaży.


Piwko. Strasznie drogie. Chyba jakoś 6 dolarów. O ile hotel jest bardzo fajny o tyle część gastronomiczna powala! Czytaliśmy już o tym wcześniej w różnego rodzaju opiniach o hotelu. W związku z tym będzie to chyba jedyne piwko w tym hotelu. Później jeść i pić będziemy już na mieście.


 Około 14.00 dostajemy pokoje. Bardzo przytulne, czyste.



 Ale nie zamierzamy siedzieć w pokojach. Zostawiamy walizy, kawka w pokoju i ruszamy do miasta.

Jakoś cały czas nie jesteśmy przyzwyczajeni, by dekoracje świąteczne oglądać w krótkich spodenkach, więc każdego Mikołaja, choinkę czy renifera fotografujemy ;)

Na wyspie popularne są walki kogutów. Nie uczestniczyliśmy w żadnej niemniej takie widoki spotykaliśmy dość często.

Wejście na nocny market, na razie jeszcze nieczynny, bo jest jakoś około 15-tej.


Z każdym kolejnym zdjęciem i widokiem na nim uwiecznianym przekonujemy się, że warto było tu przylecieć. Mimo kosztów.










Oddalamy się trochę od wody w kierunku terenów zamieszkałych przez miejscowych. To i tak niewiele w porównaniu z tym, co zobaczymy za kilka dni.


Suszone ryby


moja wietnamska kawa. Czeka na mnie ;)




Za dwa chyba dni przejdziemy przez ten most i tam dopiero zobaczymy prawdziwe życie...





Salon fryzjerski

Wracamy na nocny bazar, gdzie powoli interes się rozkręca.

Poza robieniem zdjęć również jemy. Ceny zupełnie inne niż w hotelu.
Piwko kosztuje około 15tys, obiad w granicach 50-100tys, czyli na "nasze" maksymalnie 5 USD

Zbliża się zachód słońca więc czym prędzej przemieszczamy się na najbliższą plażę. Jest to ogólnodostępna plaża z której korzystają głównie miejscowi. Tuż za nocnym marketem.



I ponownie nocny market, teraz już rzeczywiście nocą


Wracamy do hotelu. Po drodze zaopatruję się w piwko w sklepie. Puszka 0,33l kosztuje 8tys dongów. Bardzo rozsądna cena (niecała złotówka). Piwko zostanie spożyte na plaży. Lubię tak :)


O. Agata kazała dopisać, że po wielu hotelach jeździła, ale czegoś takiego nie widziała. Ja też. Na palmach na plaży wiasiały telefony, poprzez które mozna było zawołać obsługę albo zamówić sobie żarełko czy napoje. Chyba u siebie na wsi takie porozwieszam na brzóskach gdyby ktoś nagle w potrzebie był ;)


Jutro nigdzie nam się nie spieszy, w końcu będzie można pospać :)
Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz