16. 29-11-2011, Angkor - Angkor Wat, Bayon, Baphuon

Dzisiaj zaczynam od Wikipedii:
"Kompleks zabytków Angkor tworzy duża liczba kamiennych budowli (miasta, zespoły świątynne, współczesny park archeologiczny) oraz tereny leśne i zbiorniki wodne, obejmujące obszar ponad 400 km², położony na północ od jeziora Tonle Sap, kilka kilometrów od Siem Reap w Kambodży.
Kompleks Angkor wpisany jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO i jest uważany za największe miasto na świecie w okresie sprzed rewolucji przemysłowej[2]. Szacuje się, że zamieszkiwało go około miliona mieszkańców[3]."

 
Generalnie wszyscy mówią o Angkor Wat.  Ale Angkor Wat to tylko jeden z wielu kompleksów miejsko - świątynnych w tym miejscu.
Ładnie jest to opisane na stronie: http://angkorwat.com.pl/
"Ten największy na świecie kompleks świątynny zawiera budowle datowane od IX do XV wieku naszej ery. Umieszczony na liście UNESCO, jeden z najważniejszych obiektów historyczno - sakralnych w Azji Południowo - Wschodniej, przyciąga swoim magicznym położeniem w kambodżańskiej dżungli. Za nazwą „Angkor” kryje się w rzeczywistości wiele skupisk świątyń tzw. miast-klasztorów. Od najsłynniejszego Angkor Wat, poprzez olbrzymi Angkor Thom aż do mniejszych, choć niezwykle urokliwych Ta Prohm, Ta Keo czy Preah Khan. Całość mieści się na obszarze ponad 400km2, a odległości pomiędzy poszczególnymi obiektami sięgają od kilkuset metrów do blisko kilkunastu kilometrów."

 
Tyle cytatów.
Pobudka, śniadanie i o godz. 7:45 jesteśmy umówieni z naszym "Panem Tuk Tuk".
Zanim wyjedziemy, jeszcze kilka zdjęć naszego hotelu o poranku.

 

 

 

 
Tuk tuk czeka. Wczoraj uzgodniliśmy cenę. 5 dolarów od osoby. Jest nas czwórka, czyli łącznie 20 dolarów. Generalnie płaci się ok. 15 dolarów za tuk tuka, ale gdy jadą nim dwie osoby. Więc nasza cena jest moim zdaniem dobra. Z Panem uzgadniamy co chcemy zobaczyć. On ma swoje propozycje (w końcu jeździ tam dość często), my mamy swoje sugestie. Zarówno my jak i On jesteśmy elastyczni i nawet później w trakcie zwiedzania plan będzie ulegał modyfikacjom.
Tuk tuka za tą cenę mamy praktycznie na cały dzień. Więc jedziemy.
Z Siem do Angkor jest około 5km więc podróż zajmuje nam nie więcej niż pół godzinki. Pierwszy przystanek przy kasach.

 
Są trzy rodzaje biletów:
  • 1 dniowy - 20 USD
  • 3 dniowy - 40 USD
  • 7 dniowy - 60 USD.
Każdy rodzaj biletu kupuje się w innej kasie, więc zanim staniecie w jednej z wielu długich kolejek upewnijcie się, że stoicie we właściwej :)
Kasy z biletami jednodniowymi znajdują się w budynku po lewej i w jego tylnej części patrząc od strony, z której przyjedziecie.
Cennik

 

 
Na szczęście w kolejce zbyt długo się nie stoi. Około 5-10 minut. Nie wiedziałem wcześniej, że bilety są ze zdjęciem :)
Fajna pamiątka

 

 Później się wyjaśni, po co te zdjęcia. Odległości między świątyniami są duże, liczone w kilometrach. Przed wejściem do każdej z nich bilety są sprawdzane. Pewnie chodzi o to, by na jeden bilet nie wchodziła więcej, niż jedna osoba.
 
Po zakupie biletów jeszcze z 10 minut jazdy tuk tukiem i dojeżdżamy do Angkor Wat, czyli - jak pisałem na wstępie - głównej świątyni kompleksu Angkor. Z "Panem Tuk Tuk" umawiamy się, że będziemy za jakąś godzinkę i kierujemy się w stronę świątyni. Żeby go nie zapomnieć (czyt. nie pomylić z innymi) robię mu zdjęcie. Chociaż jest to chyba jedyny "Pan Tuk Tuk" w różowym kasku więc jak się później okaże - będzie się wyróżniał z tłumu :)

 
Angkor Wat robi wrażenie!

 

 

 

 
Powiem tak, zdjęć będzie dużo, zbędnych komentarzy, a raczej komentarzy w ogóle, niezbyt dużo. Znacie moje podejście do zabytków. I owszem - robi to wszystko wrażenie. Tym bardziej jak się sobie wyobrazi jak to musiało wyglądać kiedyś i jak tętniło tam życie. Ale żeby pamiętać co się w poszczególnych budynkach mieściło to ja na tyle inteligentny nie jestem...

 

 

 
i ja na dowód, że tam byłem. Później już niezbyt nadawałem się do pozowania.
Wskazówka - nie zakładajcie do Angkor ubrań, na których widać plamy potu ;)

  

 

 

 

 

 
A żeby zrobić takie zdjęcia, należy wejść po schodach bardziej stromych niż u nas drabiny na wysokość kilkudziesięciu metrów.
Jak widzicie, Angkor można też zwiedzać balonem. Nie wiem, ile taka przyjemność kosztuje.

 

 
Pozowanko :)
Z tym Panem trafialiśmy na siebie co chwilę przez około 3 dni. Widać miał taki sam rozkład jazdy :)
Taki koreański Dżeki Czan robiący wokół siebie dużo zamieszania...

 

 
Żeby nie było, że nieporządek. Jak się dowiedzieli, że przyjeżdżam, to całe masy ludzi do sprzątania i remontowania pogonili...

  

  

 

 

 

  
Zwiedzanie tej pierwszej świątyni zajęło nam godzinę i 15 minut.
Nie próbujcie tego w domu ;)
Moim hasłem przewodnim tego dnia było: "skoro ja zdążyłem zrobić zdjęcia to wszyscy zdążyli. Idziemy!" Przyznaję, tempo może "przyduże", ale i plany na ten dzień nie mniejsze. Z drugiej strony nie jestem pewien, co bym w tym całym kompleksie robił 3 dni czy nawet - jak bilet dla odważnych - 7 dni...

 
Wspominałem wcześniej o różowym kasku "Pana Tuk Tuka"? :)
Szybko do odnajdujemy :) Może nawet nie my jego ale on nas, bo gdy pojawiamy się na parkingu on nie wiadomo skąd wyjechał. Czuwał Chłop...
Jedziemy. Już wiem, że posiadanie takiego tuk tuka w dniu dzisiejszym to nasza deska ratunku. Czas na przemieszczenie się pomiędzy kolejnymi kompleksami to jak SPA dla naszych umęczonych ciał ;)
Czyli jedziemy i odpoczywamy :)
Drugi kompleks do odwiedzenia to Angkor Thom, a właściwie jego centralna część, czyli Bayon.
 I tu pozwolę sobie wykorzystać podpisy ze zdjęć Agaty :)
"Angkor Thom był miejscem zamieszkania ok. miliona ludzi. W obrębie jego murów żył królewski dwór, duchowieństwo, wyżsi urzędnicy państwowi i biurokraci. Prosty lud mieszkał poza linią umocnień"
Dobrze, że w tych czasach nie ma takich podziałów. Nie chciałbym żyć poza linią umocnień ;)
Odległość z Angkor Wat do Bayon to jakieś 2-3 kilometry.
A to jest wjazd do Angkor Thom,

 

 

 
 Ta, w odróżnieniu od poprzedniczek, jest żywa.

 
No i jesteśmy w Bayon. Szczerze? Chyba Bayon bardziej mi się podoba od Angkor Wat. Z racji tych uśmiechniętych twarzyczek na budowlach. Nawet maskę w tym stylu sobie kupiłem na pamiątkę - do obejrzenia w moich albumach na picasa :)
Chociaż mój najbardziej ulubiony kompleks opiszę dopiero w kolejnym poście...

Ale Bayon.
Bayon to jeden z najpiękniej zdobionych kompleksów i najbardziej znanych w Angkor. Jego najbardziej rozpoznawane cechy to ogromne, kamienne, lekko uśmiechnięte, ale generalnie spokojne twarze wieńczące większość wież tego kompleksu. Ktoś policzył, że tych twarzy jest 216. Ja sądzę, że więcej... Ponoć to wszystko to twarze Buddy. Taki Budda o wielu twarzach... Jak polskie Kobiety... :P
Świątynia jest też znana z dwóch imponujących zestawów płaskorzeźb przedstawiających połączenie scen mitologicznych, historycznych i tych przyziemnych, codziennych...
Mówi się, że Bayon najlepiej zwiedzać o poranku lub wieczorem, bo wtedy te twarze są jakby inne, jakieś niesamowite. Mówiłem już że to tak jak polskie Kobiety, które generalnie też o poranku i wieczorem potrafią być niesamowite? ;p
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A to już Baphuon, kolejna, na szczęście niewielka świątynia tuż przy Bayon. Jest to trzykondygnacyjna świątynia poświęcona Bogowi Shiva. Tu też wchodziliśmy po schodkach. Wejście nie tyle było straszne co zejście. Daliśmy radę....

 

 

 

 

 

 

 

 

Wspominałem już, żeby nie zakładać koszulek, na których widać plamy??? Tak się wygląda po wdrapaniu się na szczyt tej świątyni. Ale nawet tutaj spotkaliśmy Polaków :)

Korzenie wrastające w mury. Głośno o tym w tematach związanych z Angkor. Ale bardziej spektakularne korzenie pokażę już jutro w mojej ulubione "angkorskiej" świątyni :)

 

A to nie wiem co to jest i nawet tam nie właziłem. Weszła tylko Żaneta.
Szacun!
 

 

 

 

Na tym kończymy Angkor Wat i Angkor Thom.
Zwiedzanie tej części Angkor (Angkor Thom) zajęło nam 1,5 godziny. Wam zajmie to zapewne więcej.
Pamiętacie? "skoro ja zdążyłem zrobić zdjęcia to wszyscy zdążyli. Idziemy!" ;)
Wskazówka - zaopatrzcie się w wodę. W dużo wody... Mi się w Bayon skończyła, zanim doszliśmy do straganów myślałem, że uschnę. A stragany są przeważnie na każdym początku i każdym końcu danego kompleksu.


Zaczynając tego posta miałem zamiar opisać wszystko w jednym miejscu. Już teraz widzę, że nie jest to możliwe. Nie to że ze mnie taki poeta. To Angkor jest zdecydowanie za duże

W kolejnej części opiszę m. in. kolejne świątynie w Angkor:
  • Preah Khan
  • Ta Prohm (to ta moja najbardziej ulubiona)
  • Banteay Kdei

tymczasem pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. a to o polskich kobietach,to komplement,tak???Bo ni ewiem jaka twarz przyjac..:)

    OdpowiedzUsuń
  2. to bylam Ja...Momi....;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta świątynia na którą weszła tylko Żaneta to Phimeanakas (XI wiek) czyli Pałac Niebiański. Z tą świątynią związana jest pikantna legenda o królu, który musiał sypiać z wężem. To tak dla ciekawskich :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To może dobrze, że nie wszedłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Momi - oczywiście, że komplement! Jak bym śmiał inaczej!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba na szacun jednak nie zasłużyłam
    to była czysta babska złośliwość, żeby tempo zwiedzania nieco spowolnić ;-P
    Nuska

    OdpowiedzUsuń